Wigilia kojarzy nam się z suto zastawionym stołem, wszelkiego rodzaju jarskimi przysmakami. Co istotne, zgodnie z tradycją, nie powinno być na nim ani grama mięsa, dopuszcza się jednak ryby. W Polsce, prócz czerwonego barszczu z uszkami, to karp zajmuje najwyższe miejsce. Dlaczego jednak to ta mało smaczna ryba?
Wczoraj i dziś
Karp to ryba, która jest znana od stuleci. Jako rybę hodowlaną, serwowano ją już w XII wieku. Jednak ona zarezerwowana tak jak dzisiaj, tylko na wieczerzę wigilijną. Karpia podawano na stół bez względu na porę roku, za to w różnych formach. Ceniono ją przede wszystkim za to, że była zwyczajnie tania. O wiele chętniej, jeżeli budżet pozwalał, sięgano po leszcze, sandacze i szczupaki.
Skąd tradycja karpia na Wigilijnym stole?
Wszystko za sprawą ministra przemysłu i wicepremiera do spraw gospodarczych, Hilarego Mincla. Po II Wojnie Światowej, zamożność mieszkańców naszego kraju nie była duża, a dostępność ulubionych produktów żywnościowych prawie znikoma. W 1947 roku po raz pierwszy pojawiło się hasło “Karp na każdym wigilijnym stole”. Ryba ta była tania w hodowli i przystępna cenowo dla wszystkich.
Mimo że obecnie mamy dostęp do różnego rodzaju ryb, na wigilijnym stole wciąż ląduje właśnie karp. Ta sztucznie wprowadzona tradycja stała się nieodłącznym elementem Bożego Narodzenia w Polsce. I zapewne nie zmieni go fakt, że możemy sobie już pozwolić na o wiele smaczniejsze ryby niż pachnący mułem karp.